poniedziałek, 24 września 2012

BEZMYŚL83 - mała impresja

Z dnia poprzedniego powstałeś. Wyszedłeś z ziemi ojców. Zapisałeś dziś o tym 14 stron w swoim dzienniku. Kartki poprzewracał wiatr. Lecą dni na wietrze a ty chodzisz ulicami jak licho, jak duch. Zapalasz papierosa. Dym miesza się z onirycznym ciałem. Zapominasz, że papieros gaśnie i idziesz z niedopałkiem. Płynącym krokiem spóźnionym do rytmu miasta. Mieszasz się z pustką, z bezistnieniem, z koszmarami tych wszystkich ludzi którzy cię mijają. Puste twarze na ulicy, powykrzywiane grymasami duchowego niedostatku. Zamazane oblicza pragnień. Tobie się dzisiaj nic nie przyśni, bo tam już nic nie ma. Idziesz jak co dzień po to, żeby się z Nią spotkać. I gdy pojawia się przed tobą, tak samo wyblakły promień słońca jak ty, nic nie czujesz. Wyciąga do ciebie ramiona i otula cię płaszczem swojej trupiobladości. Jesteś jak papier, jak szare mydło. Przesiąkalny. Wkłada rękę do środka twego ciała, wybiera piasek, kurz, popiół, wysypuje na zewnątrz twej eteryczności. Wysypuje ci to wszystko na buty. Szum miasta się wzmaga. Coś się stało. Karetki pędzą po ulicach, wyją syreny, klaksony. A ty nie wiesz, że to właśnie ty umierasz, parę ulic dalej, trzydzieści osiem lat później, w swoim mieszkaniu. Syn i córka trzymają cię za ręce. Okna pootwierane, zasłony szamocą na wietrze, gaśniesz powoli. Teraz nie widzisz już nic. Przykryła dłonią twoje oczy. Jesteś pusty, wypalony, tylko piasek i kurz.

Brak komentarzy: